Powoli stajemy się mistrzami w rozpierniczaniu wszystkiego do czego się dotkniemy. Nawet gdy mamy szansę zaistnieć, pochwalić się być dumnym, to wolimy narażać się na śmieszność i kolejnego kopniaka.
Jednak czasy Interwizji to było to! Tam znajdowaliśmy się bez problemu. Swojsko było i przaśnie. Ale gdy trzeba wyjść do ludzi, na salony, to okazuje się, że wali nam spod pachy.
Dla tych, którym mój ryj się już opatrzył – wersja bez obrazków: